Dziś damy upust swojemu
romantycznemu usposobieniu i przygotujemy szybką kolacyjkę dla dwojga.
Kolacyjka dla dwojga ma to do siebie, że składa się zawsze z trzech elementów:
jedzenie, świece, alkohol. To trzecie jest konieczne gdyż jak wiadomo, sprzyja
temu, do czego kolacyjka dla dwojga jest wprowadzeniem.
Przygotujemy superwykwintne danie
jakim jest podsmażana kiełbaska - esencja romantyzmu.
Potrzebna nam będzie Pani
Kiełbaska:
Jak widać Panie Kiełbaski
prezentują odmienne charaktery, otóż ta po prawej to zwykły świr, masochistka,
już cieszy się na samą myśl że będzie podsmażana, nacinana, polewana rozgrzanym
olejem i takie tam, ta druga jest normalna, chce krzyczeć ze strachu, wie co ją
czeka, ale udaje twardzielkę i ostatecznie nic nie powiedziała. Tak czy siak,
musimy ulżyć im w cierpieniach i ciachamy na połóweczki (wzdłuż).
Następnie zapraszamy Panie Cebulki:
Panie Cebule dziś jakieś takie
bez wyrazu, pokerowe twarze, ciężko coś wyczytać, kroimy, roniąc przy tym łezki
nad ich losem.
Nadszedł czas na niezbędny
element kolacji dla dwojga, czyli jaki wybrać alkohol. Jako że jesteśmy
awangardowi niezwykle, nie poddajemy się głównemu nurtowi i lubimy akcentować
swoją oryginalność - nie
tolerujemy dziś żadnych win. Nawet najprostsze jest zbyt skomplikowane na
dzisiejszy wieczór. Do tej kolacji pasuje tylko to:
O, tak jest jeszcze lepiej:)
Szczęśliwa siódemka:)
A teraz do roboty: cebulka na patelnię, podsmażamy, kiełbaska na
patelnię, podsmażamy, aż uznamy że jest ok., można sypnąć żółtym serkiem, albo
przykryć plasterkiem, jak kto woli.
Nie będziemy podważać teorii, że dania estetycznie podane
smakują lepiej i sami też mamy w zanadrzu niezwykle finezyjną dekorację:
I finiszujemy:
I finiszujemy:
Włala! (czy jakoś tak), prawdziwy kulinarny majstersztyk, po takim wykonaniu z
niecierpliwością czekamy na następną edycję majsterszefa, gdzie z pewnością ten przepis
rozniesie konkurencję w pył, w prostocie siła!
Przepis w ramach gościnnych występów zdradził mąż szanownej blogerki podpisanej poniżej:).
Przepis w ramach gościnnych występów zdradził mąż szanownej blogerki podpisanej poniżej:).
fiu fiu fiu :) w prostocie siła! to chyba powinno być nasze motto przewodnie:D gratuluje pierwszego posta Drogi Małżonku blogerki:) rozumiem, że kolacja się udała?:)
OdpowiedzUsuń